•  

        Jakich słów warto unikać w rozmowie z dzieckiem?

        To, co mówimy, jest równie ważne jak to, w jaki sposób mówimy. Przekonywały mnie o tym polonistki przez całą moją edukację. I dowodziły, że istnieje bezpośredni związek między językiem a głową. Język jest bowiem wyrazicielem tego, co mamy w głowie. Ponieważ jednak głowę najtrudniej namówić do zmiany, dużo trudniej niż język, więc warto zacząć od tego drugiego. Głowa będzie zmieniać się wraz z językiem. Powoli, ale skutecznie.

        https://dziecisawazne.pl/wp-content/uploads/2013/05/rozmowa-z-dzieckiem.jpg

        To, co mówię, rezonuję w drugim człowieku. W dziecku niemal natychmiast. Nieraz doświadczyłam, jak moje słowa przyczyniają się do zmiany zachowania, postawy moich córek. Znam słowa, które wzmacniają poczucie wartości, budują relacje, podtrzymują kontakt, i znam słowa, które ten kontakt zrywają.

         

        Jakich słów i zwrotów warto unikać?

        Pogrupowałam je, choć mam świadomość, że wszystko zależy od kontekstu, w jakim zostają użyte.

        Pochwała:

        • jestem z ciebie dumna

        • zuch dziewczynka

        • brawo, nikt tak jak ty nie skacze

        • ale z ciebie dzielny chłopiec

        • pięknie narysowałeś

        • ładnie zjadłeś

        Motywacja zewnętrzna:

        • dasz radę, jeśli nie ty, to kto

        • musisz się jeszcze bardziej postarać

        • jeszcze tylko 500 metrów i czeka na ciebie nagroda

        • popatrz, ile możesz zyskać, jeśli…

        • jesteś najlepszy

        Upomnienie/osąd/nagana:

        • jak mogłeś postąpić tak bezmyślnie

        • ile razy mam ci powtarzać

        • co się z tobą dzieje

        • przestań wreszcie

        • natychmiast się uspokój

        • nie wolno tak robić

        • co ty sobie wyobrażałeś, że…

        • o nic nie można cię poprosić, bo ciągle mówisz „nie” i „nie”

        Etykiety:

        • leń

        • jesteś kłamcą

        • ale z ciebie niejadek

        • taka grzeczna dziewczynka

        • jesteś najpiękniejsza

        • mój bohater

        • nie bądź taki uparciuch

        Porównania:

        • Kasia już zna tabliczkę mnożenia, a jest od ciebie młodsza

        • kiedy nauczysz się wiązać buty? Masz już 6 lat

        • inne dzieci w twoim wieku same się ubierają

        • cały tatuś, taki sam bałaganiarz

        Wykorzystanie relacji:

        • będzie mi przykro, jeśli tak postąpisz

        • i jeszcze łyżka za mamusie, i za tatusia, i za babcię…

        • mamusia tak ładnie prosi

        • zrób to dla mnie

        • to twoja wina

        Dlaczego wszystko to zrywa relacje?

        Ponieważ narusza integralność dziecka, przekracza jego granice, nie daje mu przestrzeni na dokonywanie wyborów, zmusza do niechcianego posłuszeństwa lub buntu, też niechcianego. Dzieci, które słyszą takie słowa, przestają sobie ufać. Niestety dorosłym też rzadko ufają. Stają się bezsilne, co może przybrać formę bierności w działaniu, wycofania się z grupy. Takie dzieci wyglądają na przestraszone, nieśmiałe. Łatwo wpadają w płacz. Są bojaźliwe. Na niektóre dzieci krytyka, etykietowanie czy osądzanie działają jak przysłowiowa czerwona płachta na byka. Dorośli spotykając takie dzieci twierdzą, że one „uwielbiają walczyć”, bo krzyczą, kopią, biją, używają nieprzyzwoitych słów. Takie dzieci wyglądają na zadziorne, hałaśliwe, agresywne, czasem wulgarne.

        Warto pamiętać, że to, co mówimy do dzieci naprawdę ma znaczenie. Bez względu na to, czy nasze słowa zawierają takie komplementy jak: jesteś piękna, cudownie śpiewasz, to twoja najlepsza praca, odważny chłopiec… czy też pełne są pretensji: jak mogłeś, tak się nie robi, jesteś nieodpowiedzialny, niegrzeczna dziewczynka…, mają wpływ na to, co dzieci myślą o sobie.

        Kształtują ich obraz świata. Wpływają na ich zachowanie. Pokazują jak traktować drugiego, młodszego, słabszego. Uczą, jak rozwiązywać pojawiające się problemy.

        Co zatem mówić do dzieci i jak mówić?

        Zamiast pochwały

        Zamiast pochwały opartej na przymiotnikach lepiej wyrazić uznanie, czyli podziękować za jakiś konkretny czyn, który zaspokoił jakąś naszą potrzebę. Może więc tak: dziękuję, że pomogłeś mi posprzątać po obiedzie, bo lubię kiedy razem coś robimy. Albo: kiedy usłyszałam, że stanąłeś w obronie młodszego kolegi, byłam naprawdę poruszona, bo chciałabym, żeby ludzie czuli się bezpiecznie. Myślę, że dzięki temu, co zrobiłeś, ten chłopiec poczuł się bezpiecznie.

        Zamiast osądów

        W miejsce osądów, etykietowania, krytykowania proponuję posługiwanie się językiem osobistym, który tak dobrze jest znany dzieciom i choćby dlatego jest przez dzieci słyszany. Chcę/nie chcę, lubię/nie lubię, podoba mi się/nie podoba mi się. Zamiast: jak mogłeś uderzyć brata,można powiedzieć: chcę, żebyście bawili się tak, by żadnemu z was nie działa się krzywda bo nie chcę, żebyś bił brata. Zamiast: jesteś kłamcą, lepiej powiedzieć: chciałabym usłyszeć, jak to wyglądało z twojego punktu widzenia.

        Zamiast porównań

        Kiedy porównujemy dzieci do siebie lub nadajemy im etykiety, to nie tylko zrywamy kontakt, ale i tworzymy dwubiegunowy świat, w którym ja jestem mądra, a ty głupi. W takim świecie trudniej wchodzi się w relacje, bo ten drugi nie zasługuje na przyjaźń ze mną lub ja nie jestem wystarczająco dobry, by należeć do tej paczki. Przestaniemy porównywać, gdy będziemy patrzeć wyłącznie na nasze dziecko, a patrząc będziemy widzieć niepowtarzalny, wyjątkowy egzemplarz. Jeśli chcesz, żeby twój 8-latek umiał już tabliczkę mnożenia zapytaj: Chciałbyś mojej pomocy w nauce mnożenia? Jeśli chciałabyś, by dziecko samodzielnie myło zęby powiedz: Chodź, pokażę ci jak szczotkować zęby, żeby pozbyć się resztek jedzenia.

        A jeśli się nie uda?

        4 kroki Porozumienia bez Przemocy na pewno nie zawiodą, gdy wyjdą z naszych ust słowa, które nie pochodzą z serca. Zawsze wtedy możemy przecież powiedzieć tak: Przepraszam. Zrobiło mi się strasznie smutno (uczucie), gdy usłyszałam jak mówię do ciebie, że jesteś leniem i bałaganiarzem (obserwacja), bo chciałabym nie osądzać (potrzeba). Następnym razem, gdy będę zdenerwowana najpierw policzę do 10, a potem otworzę buzię (prośba).

         

        Na podstawie książki Moniki Szczepaniak „Jak zrozumieć się w rodzinie”.

        Dzieciom łatwo podciąć skrzydła” – artykuł ze strony Budząca się szkoła rok 2017 .

        W szkole zawsze były oceny, błędy były podkreślane na czerwono. Wszyscy to przeżyliśmy i wyrośliśmy na porządnych ludzi. Skąd pomysł, że takie postępowanie może być szkodliwe? To kolejne wymysły fantastów propagujących bezstresowe wychowanie. Ale chyba każdy normalny człowiek wie, że życie nie jest sielanką, a dzieci trzeba przygotować do tego, że kiedyś będą w życiu oceniane przez szefów. Nie można wciąż trzymać ich pod kloszem, bo potem nie dadzą sobie w życiu rady. Dlatego już w szkole muszą nauczyć się życia. Im więcej dyscypliny, tym lepiej.
        Z podobnymi opiniami można się spotkać bardzo często; wiele osób tak myśli. Wydaje im się, że stres i problemy dzieci są czymś naturalnym. Od wielu lat próbuję tłumaczyć, że szkoła powinna być miejscem, do którego idzie się z przyjemnością, bo rozwój daje radość, a stres zniechęca do nauki. Aby odnieść w życiu sukces, dzieci muszą wierzyć w siebie, a w pierwszych latach życia tak łatwo można im podciąć skrzydła. Być może historia Hani pozwoli zwolennikom tradycyjnej szkoły (opartej na pruskiej tradycji) i kultury błędu zrozumieć, dlaczego dziś powinniśmy szukać nowych, lepszych rozwiązań, a dzieci powinny być chronione przed negatywnymi skutkami ciągłego sprawdzania i porównywania. Żeby odnieść w życiu sukces, muszą w siebie uwierzyć. Ale czy można uwierzyć w siebie, gdy dostaje się tylko informacje o popełnionych błędach?


        Oto historia ośmioletniej dziewczynki, którą na potrzeby tego tekstu nazwijmy Hanią. Hania jest uczennicą drugiej klasy jednej ze szkół podstawowych w Bydgoszczy (Fordon).
        Hania to spokojne i raczej ciche dziecko. W szkole bardzo się stara i mocno przeżywa wszystkie niepowodzenia. Chce możliwie najlepiej wykonać zadania, ale często coś jej się nie udaje. Jej pismo nie zawsze jest ładne, często ma problemy z utrzymaniem się w liniaturze, bywa, że zapomina o pozostawieniu wolnej linijki. Jej nauczycielka bardzo skrupulatnie sprawdza zeszyty i podkreśla wszystkie błędy, pisze komentarze, w których drobiazgowo wylicza błędy, a do tego wystawia dzieciom za ich prace oceny, chociaż w klasach 1-3 nie musi tego robić. Zapewne wielu rodziców jest z jej metod zadowolonych. W szkole, do której sami chodzili i do której chodzili ich rodzice, dziadkowie i pradziadkowie też tak przecież było. Wszyscy wychowaliśmy się w kulturze błędu! Nauczyciele zwracali uwagę na to, co robiliśmy źle i właśnie to było podkreślane na czerwono. Im więcej błędów, tym gorzej. Wszyscy znamy taką szkołę. Ale świat wokół nas się zmienił, czy zatem i szkoły nie powinny funkcjonować inaczej niż w minionych stuleciach? Czy dziś możliwe jest odejście od kultury błędu? Czy powinniśmy zrezygnować, choćby w pierwszych latach nauki, z oceniania?

        Hania bez podpisu

        Ostatnio Hania dostała trójkę. Gdy ktoś ogląda jej zeszyt, dziewczynka szybko próbuje przewrócić kartkę na inną stronę. Nie chce, by ktokolwiek zobaczył ocenę dostateczną i widniejący pod nią komentarz nauczycielki. W oczach dziewczynki pojawiają się wtedy łzy. Dla Hani ta trójka i to, co nauczycielka pod nią napisała to wielki wstyd.
        Z Ustawy o systemie oświaty, jak również z rozporządzenia w sprawie oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów wynika, że ocena ma pełnić rolę motywującą. Dzięki niej uczeń powinien wiedzieć, co już potrafi, czego jeszcze nie umie i w jaki sposób może się poprawić. Dla wielu nauczycieli są to niestety martwe zapisy. I nie chodzi o to, że są to osoby, które mają złe intencje. Wprost przeciwnie. Nie znam nauczycielki Hani, ale jestem przekonana, iż jej zdaniem konsekwentne sprawdzanie zeszytów, podkreślanie błędów i pisanie komentarzy typu – „Mam nadzieję, że gdy się postarasz potrafisz pisać lepiej.” (pisownia oryginalna, mż) – mogą dziecku pomóc w nauce. Jednak nawet wtedy, gdy za wpisywanymi do zeszytu ocenami i komentarzami nie kryją się złe intencje, sytuacja Hani wcale nie staje się lepsza, a skutki nie są mniej bolesne. Bo jak czuje się dziecko, które się stara i pisze najładniej jak potrafi, czytając przytoczony komentarz nauczycielki? Jak może na takie słowa reagować dziecko, które tym momencie nie potrafi pisać ładniej? Co jeśli potrzebuje więcej czasu, prawdziwego wsparcia i wiary w to, że z czasem nauczy się pisać staranniej?
        Hania jest przecież dopiero w drugiej klasie, ale potrafi już udzielić odpowiedzi na zadane pytanie i bez żadnego błędu ortograficznego wypisać produkty spożywcze. Dlaczego nauczycielka nie odniosła się w swoim komentarzu do tego, co w pracy dziecka jest dobre? Dlaczego nie dostrzegła wykonanej pracy? Dlaczego za jedyne kryterium oceny pracy uznała estetykę pisma? Są przecież dzieci (i dorośli), którzy nie potrafią ładnie pisać i nigdy się tego nie nauczą. Czy wszystkie ich prace powinny być oceniane przez pryzmat tego deficytu? Czy ktoś, kto pisze brzydko, może mimo to pisać dobrze? Poczucie własnej wartości ma ogromny wpływ na to, czy odniesiemy w życiu sukces. Jak zatem wyglądają szanse dziecka, które ma problemy z ładnym pisaniem, ale pisze mądrze i poprawnie. Co będzie o sobie myślało, czytając komentarze dotyczące jednego tylko kryterium? Czy będzie umiało uwierzyć w siebie? Czy będzie miało szansę na sukces?

        Spójrzmy na zadanie od strony metodycznej. Zadanie uczniów polegało na wypisaniu produktów spożywczych. Hania wymieniła główne grupy. Nie popełniła przy tym żadnego błędu ortograficznego, choć użyła takich wyrazów jak: orzechy, tłuszcze, zbożowe. Tak więc odpowiedź dziewczynki jest prawidłowa i w jej pracy nie ma błędów ortograficznych. Mimo to nauczycielka nie dostrzegła żadnych pozytywów, a skupiła się jedynie na błędach. Rzeczywiście Hania nie zostawiła odstępu, a litery mogłyby być kształtniejsze. Ale to nie oznacza, że Hania się nie starała. Prost przeciwnie. Każdy, kto zna Hanię wie, że dziewczynka włożyła w pisanie dużo pracy. Ważne, by nadal chciała się starać, by nie straciła motywacji, a efekty zapewne przyjdą z czasem. Jak zatem wpływają na Hanię oceny i komentarze, które dostaje? Czy motywują ją do pracy?

        Na czerwono czy na zielono

        Zamiana czerwonego długopisu, którym podkreśla się błędy na zielony zakreślacz, którym zaznacza się to, co dziecku udało się zrobić najlepiej, jest symbolicznym przejściem od kultury błędu do kultury doceniania i rozwijanie potencjału.

        Nauczycielka zauważyła, że Hania zostawia puste strony i napisała pod zadaniem, żeby tego nie robiła. Szkoda, że nie zapytała dziewczynki, jaki jest powód takiego postępowania. W domu, gdy padło to pytanie, dziewczynka powiedziała: Bo się wstydzę i nie chcę, żeby ktoś to widział. I ja też nie chcę na to patrzeć. Gdy to mówiła, w jej oczach pojawiły się łzy.
        Jako dorośli mamy skłonność do niedostrzegania lub ignorowania emocji dzieci. Gdy coś przeżywają, często mówimy, żeby się nie przyjmowały lub żeby nie przesadzały. Choć nie zdajemy sobie z tego sprawy, jest w takim podejściu duża doza okrucieństwa. Wyobraźmy sobie, że sami opowiadamy komuś bliskiemu o dyrektorze, który nie docenia tego, co robimy i wciąż nas krytykuje, a w odpowiedzi słyszymy: „Nie przejmuj się tym. Przesadzasz!” Zwierzamy się komuś z ogromnego problemu i dostajemy w odpowiedzi nie wsparcie, a lekceważenie. Trudno zrozumieć, dlaczego tak często zostawiamy dzieci same z problemami, których nie potrafią rozwiązać i przez które cierpią.
        Dla wielu dzieci szkoła jest bardzo trudnym doświadczeniem, dla wielu jest miejscem, w którym zbierają porażkę za porażką. Czy zastanawiamy się, jak się z tym czują, czy zdajemy sobie pytanie, jak to wpłynie na ich wiarę w siebie i ich dalsze życie? Nauczyciele oceniają prace uczniów, nawet wtedy, gdy nie muszą tego robić, bo w szkole tak zawsze było, albo dlatego, że oczekują tego rodzice, którzy z dzieciństwa zrobili dzieciom wyścigi. A co z dobrem dzieci? Czy bierzemy je pod uwagę? Do czego potrzebna nam informacja, że ośmioletnia Amelka jest lepsza od Jasia i Hani? Dlaczego nie dajemy dzieciom czasu na nadrobienie deficytów i od początku porównujemy je z sobą? Dlaczego przyjmujemy, że wszystkie mogą rozwijać się w tym samym tempie? Czy sami chcielibyśmy, by nasi przełożeni tak nas traktowali? Czy chcielibyśmy, by pomijali wszystko to, co robimy dobrze i koncentrowali się tylko na błędach? Czy chcielibyśmy, by pod wykonaną przez nas pracą pisali: Dobrze! lub „Dostatecznie!” „Nie ma dzieci, są ludzie”, pisał Korczak, ale my wciąż jeszcze w to nie wierzymy i traktujemy dzieci w sposób, w jaki nigdy nie potraktowalibyśmy dorosłych i w jaki sami nie chcielibyśmy być traktowani.
        Tradycyjny system szkolny i uczniom i nauczycielom wyznacza określone role. Największą cenę za pracę w szkole płacą osoby, które do swojego zawodu podchodzą w sposób formalny i biurokratyczny, czyli nauczyciele, którzy z uczniami nie potrafią zbudować dobrych relacji. Łatwo ich krytykować, ale wiele z tych osób nie potrafi pracować inaczej. Z swoich metodycznych seminariów wynieśli umiejętność pisania rozkładów materiałów, planowania lekcji, przygotowywania sprawdzianów i kontrolowania efektów pracy uczniów, ale nie wiedzą, że fundamentem efektywnej nauki są dobre międzyludzkie relacje i nie potrafią ich nawiązywać. A dobrych relacji nie można stworzyć bez empatii, prawdziwych rozmów i wysyłania dziecku informacji, że jest dla nas ważne, że dostrzegamy i doceniamy jego starania. Nauczyciel, który potrafi wspierać uczniów i podtrzymywać w nich motywację do pracy, nie koncentruje się jedynie na błędach. Gdy ma do czynienia z dzieckiem, które ma z jakąś kompetencją duże problemy, nie poprawia wszystkich niedociągnięć, bo wie, że to niszczy motywację, ale zapisuje sobie, jakie zadania przygotować na kolejną lekcję, by uczeń mógł jeszcze nad wybranym zagadnieniem popracować. Tradycyjna metodyka każe nauczycielom podkreślać na czerwona każdy błąd, nowa, oparta na najnowszej psychologii i badaniach mózgu wyznacza nauczycielom nowe zadania. Najważniejszym z nich jest utrzymanie u uczniów chęci do pracy. Nie ma drogi na skróty. Aby się czegoś nauczyć, trzeba wykonać odpowiednią pracę. Dlatego nauczyciel zawsze musi zastanowić się, jak informacje, które kieruje do dziecka, wpłyną na jego motywację do dalszej pracy. Informacje, które wzmacniają motywację do pracy są dla ucznia dobre, te które ją niszczą, są złe. Gdy nauczyciel potrafi nawiązać relacje ze swoimi podopiecznymi, gdy z nimi rozmawia, gdy zadaje pytania i słucha, co dzieci mówią, może się dowiedzieć, jakie skutki wywołują jego komentarze. Gdyby nauczycielka rozmawiała z Hanią, gdyby zapytała, dlaczego dziewczynka zostawia wolne strony i pisze na kolejnej kartce, miałaby szansę dowiedzieć się, że dziecko bardzo przeżywa sugerowanie mu, że się nie stara. Mogłaby usłyszeć, że Hania się tych ocen i komentarzy wstydzi że są dla niej ogromnym problemem, który doprowadza ją do łez. Jeśli nie jest osobą ignorującą emocje i dobro dziecka, mogłaby się wtedy zastanowić, jak zmienić postępowanie, by nie zawstydzać dziecka i co zrobić, by widzieć więcej niż tylko błędy. Fakt, iż część dzieci w klasie umie już ładnie pisać, nie oznacza, że wszyscy mogą opanować tę sprawność w takim samym czasie.
        Żeby pomóc nauczycielce zrozumieć, jak czuje się Hania, można by pod jej komentarzem napisać: Proszę poćwiczyć interpunkcję! Mam nadzieję, że jak się Pani postara, nie będzie Pani robiła błędów w zeszytach uczniów!
        Prawda, że boli! A przecież błąd może przytrafić się każdemu, również nauczycielowi. Wiele osób ma problemy z poprawną pisownią. Ale dzieci mają prawo robić błędy! Dlatego chodzą do szkoły. Aby w pełni rozwinąć swój potencjał, nie potrzebują dorosłych, którzy będą im skrupulatnie wytykać wszystkie niedociągnięcia i tym samym podcinać im skrzydła, ale dorosłych, którzy będą je wspierać i budować w nich motywację do dalszej pracy. Taki nauczyciel mówi: Trochę ci to jeszcze nie wychodzi, ale to nic. Mamy czas i musimy nad tym popracować.
        W maju przyjeżdża do Polski prof. Joachim Bauer, który poprowadzi dla nauczycieli warsztaty, dotyczące budowania w szkolnej klasie relacji, umożliwiających efektywną naukę. Nauczyciele, którzy nie potrafią nawiązywać z uczniami dobrych relacji, którzy traktują pracę w szkole w sposób zbyt formalny i biurokratyczny, płacą za to zdrowiem.
        Informacje o warsztatach można znaleźć na stronie: www.budzacasieszkola.pl

        P.S.
        Zazwyczaj, gdy opisuję takie historie, odzywają się osoby, które bronią nauczycieli. Chciałabym podkreślić, że moim celem nie jest krytykowanie konkretnych osób, ale pokazywanie ogromnego i trudnego problemu. Dzieci zbyt wiele tracą i dlatego robię wszystko, co w mojej mocy, by szkoły się zmieniły. Jednocześnie zdaję sobie sprawę z tego, że ofiarami obecnego systemu edukacji są i dzieci i nauczyciele. Problem w tym, że tego nie dostrzegamy, bo jak mówi Karl Ove Knausgard: „Tego, co widzi się zawsze, nie widzi się nigdy.”

        http://www.budzacasieszkola.pl/wp-content/uploads/2017/04/Hania-bez-podpisu.jpg Na czerwono czy na zielono

         

        Serdecznie pozdrawiam

        Aneta Siewruk